Okazja na te przemiany się nadarza, i może to jest ten moment historyczny na który czekaliśmy.
Wielu komentatorów ekonomicznych z niecierpliwością oczekuje na to co zrobi Minister Finansów doktor habilitowana nauk ekonomicznych Teresa Tatiana Czerwińska. Ma do wyboru: bronić reguły wydatkowej zapisanej w ustawie budżetowej ratując swoje dobre imię i zapobiegając perspektywie wylądowania w Trybunale Stanu, czy ratować d… namiestnika Kaczyńskiego, jego „piątkę” i sukces wyborczy PiS-u. W warszafce aż huczy od tego, że „ktoś” nie pozwala na autodymisję więc pospekulujmy jakie argumenty mogą padać ze strony „dobrej zmiany”. Ktoś pewnie używa takiego argumentu: pani Tereso, proszę się nie martwić pieniądze będą i biorę to na siebie. Ktoś inny podpowie, no cóż, w ostateczności „rozcieńczymy” trochę pieniądze wodą, bydełko dostanie i zagłosuje, a inflacja lewą ręką im to zabierze. Ktoś jeszcze doda, że nie musi się niczego obawiać, bo z celu inflacyjnego rozliczana nie będzie, bo tam też są nasi.
Na temat tego, że rządowi pieniędzy nigdy nie zabraknie pisałem dziesiątki razy. Nie będę nawet cytował stosownego zapisu w „Założeniach polityki pieniężnej na 2019 rok”, bo to staje się już nudne a i tak niewielu zrozumie w czym rzecz.
Sprawa rozstrzygnie się niebawem. Jeśli ministra Czerwińska zostanie będzie oznaczało, że zacznie działać art. 227 Konstytucji RP. I dobrze to i źle i wym kontekście powiem jaki to ma związek z czworakami.
Znakomita większość naszego społeczeństwa, a dotyczy to także ministrów i profesorów, ma mentalność folwarczną. W ostatnich czasach widać to wyjątkowo wyraźnie. Najmita jest zainteresowany tylko dniem dzisiejszym a jego perspektywa życiowa zamyka się w „od wypłaty do wypłaty”. Jutro chociażby potop. POPiS rozpoznał ten stan i stara się, każdy na swój sposób, onanizować społeczeństwo. Jedni podsuwając mu nowe wydanie „fuck for peace” (przy powszechnej znajomości języka angielskiego chyba nie muszę tego tłumaczyć) próbując zastąpić brak perspektywy życiowej onanizmem w sensie dosłownym i to już od najmłodszych lat, inni wpędzają ich w bierność perspektywą ochłapów z pańskiego stołu. Ponieważ trudno spodziewać się po POPiSie aby chciał zmienić ludziom „perspektywę folwarczną” świadkami tej zabawy będziemy przy następnych wyborach.
Wiemy że może być inaczej i że wyprowadzenie ludzi z czworaków to być albo nie być dla Polski. Odłóżmy jednak dobrze brzmiące metafory i powiedzmy czego nam trzeba. Potrzeba nam ludzi wolnych i odpowiedzialnych. Potrzeba nam codzienności budującej i wolność i odpowiedzialność. Nie da się tego jednak zrobić inaczej niż obarczając najmitów własnością produkcyjną.
Odpowiedzmy zatem sobie na pytanie: po co najmicie własność produkcyjna.
1. Po to, aby o nią dbali. Aby mieli o co dbać.
2. Po to, aby podnieść ich prestiż społeczny. Podnieść ich z kolan.
3. Po to, aby materialnie zabezpieczać kluczowe dla nich i dla ich rodzin decyzje.
4. Po to, aby otworzyć drogę dla przepływów międzygałęziowych kapitału produkcyjnego.
5. Po to, aby mogli „głosować nogami” za lepszą organizacją.
Okazja na te przemiany się nadarza, i może to jest ten moment historyczny na który czekaliśmy. Jeśli Minister Czerwińska nie odejdzie, będzie oznaczało, że NBP będzie emitował pieniądze, nie bezpośrednio ale poprzez wykup na rynku wtórnym obligacji skarbu państwa. O tym, że takie możliwości dają mu „Założenia polityki pieniężnej na 2019 rok” pisałem wielokrotnie. Musimy jedynie zadbać o to aby to była emisja bezinflacyjna. Powtarza jeszcze raz: ma to być emisja bezinflacyjna, gdyż wcale nie chodzi nam o proces „rozcieńczenia pieniądza” aby zadowolić bydełko wyborcze.
Nowa Architektura Monetarna – w zasadzie – podejmuje pracę nad praktyką pieniądza w tym miejscu w którym przerwał ją laureat Nagrody Nobla Milton Friedman.
Jej zasadnicze postulaty to:
1. Wielkość rocznej emisji przyrostowej ma być wyznaczana w oparciu o merytoryczny dorobek ilościowej teorii pieniądza. W Polsce, przy średnich parametrach inflacji i wzrostu PKB wynosiłoby to około 40-50 mld zł.
2. Całość emisji „parkujemy w gospodarce”. Taki wymóg stawia postulat bezinflacyjnego rozproszenia emisji.
3. Postulat równomiernego rozproszenia emisji zarówno w układzie terytorialnym jak i branżowym proponujemy osiągnąć poprzez dokapitalizowanie równymi kwotami, będącymi wynikiem podzielenie kwoty emisji przez ilość beneficjentów, udziałów kapitałowych pracowników w przedsiębiorstwach produkcyjnych i usługowych. Rozproszenie musi mieć walor rozproszenia powszechnego.
4. Społeczeństwo ma skorzystać z efektów wtórnych „zaparkowania” emisji w gospodarce.
5. Koncepcja pieniądza suwerennego zakłada radykalne obniżenie garba odsetkowego, gdyż stopy procentowe przestaną pełnić rolę głównego instrumentu regulacji dopływu pieniądza do gospodarki.
Te wtórne efekty rozproszenia emisji do gospodarki mają się tak:
1. Po stronie podażowej pojawi się około 40 mld zł, które „obrócone” dwa razy w ciągu roku mogą dać dodatkową produkcję na poziomie 80 mld zł.
2. Po stronie popytowej pojawi się także około 40 mld zł z tytułu ograniczenia lichwy, które to pieniądze obrócone dwa razy w ciągu roku dadzą popyt na dodatkowe 80 mld towarów i usług. Z własnego doświadczenia dodam, że jest to najmniej uświadamiany efekt nowej architektury monetarnej. Trudno się temu dziwić: na obniżeniu stóp procentowych trudno jest zbudować emocje przedwyborcze. Przeciętny obywatel nie wie, że odsetki płaci każdy bez względu na to czy aktualnie jest pożyczkobiorcą czy nie.
3. Znacznie zostaną odblokowane zatory płatnicze, które – według szacunków ekonomistów – kosztują nas około 6% PKB. Warto wiedzieć, że w Polsce średnie opóźnienie płatności pomiędzy przedsiębiorstwami wynosi 3 miesiące i 24 dni. Koszmar...
Zatem spodziewany wzrost gospodarczy to około 160 mld zł, bez wytworzenia żadnych potrzeb pożyczkowych, oraz co najważniejsze, bez wytworzenia impulsu inflacyjnego.
Powiedzmy jeszcze, co się stanie w czworakach.
Otóż najmita się dowie, że na jego koncie w Banku Gospodarstwa Krajowego pojawiła się kwota (powiedzmy, że byłoby to około 5 000 zł) a pieniądze zostały fizycznie przelane do przedsiębiorstwa w którym pracuje. Dowie się także, że zostaną one zapisane na jego imiennym koncie kapitału pracowniczego.Nie będą to takie pieniądze jak lokata w banku. Będą stanowiły immanentną część aktywów przedsiębiorstwa i będą rosły, gdy przedsiębiorstwo będzie się rozwijało a malały, gdy przedsiębiorstwo będzie przejadane.
W zasadzie pracownik nie będzie mógł skorzystać z tych pieniędzy przed przejściem na emeryturę jednak: te pieniądze pójdą za nim w przypadku zmiany pracy lub będą mogły służyć do dokapitalizowania jego działalności gospodarczej jeśli na taką się zdecyduje. Pracowniczy majątek produkcyjny będzie także objęty cesją majątkową więc daje to także perspektywę realnej pomocy dzieciom w ich działalności gospodarczej.
Co w tym jednak będzie najważniejsze. Otóż pracownicy muszą otrzymać realny wpływ na zarządzanie tym filarem kapitałowym przedsiębiorstwa. Praktycznie zniknie umowa o pracę a pojawi się nowy typ umowy: umowa na współwłasność. Niektórym najmitom przyzwyczajonym do „solidarnego poczucia bezpieczeństwa w bylejakości” może to być sytuacja trudna do zaakceptowania. Spokojnie. Jak podają dziejopisarze, prawdziwy typ osobowy gospodarza pojawił się dopiero w 20 lat po uwłaszczeniu chłopów. „Wychodzenie z czworaków” też trochę potrwa. Jednak w końcu będzie tak jak w baskijskim Mondragonie. Dziecko będzie rodziło się w rodzinie współwłaściciela, będzie dorastało do roli współwłaściciela aby w końcu stać się współwłaścicielem. Oni rozpoczęli w 1955 toku za sprawą José Marí Arizmendiarriety Madariagi
Na koniec miałbym do Was wielką prośbę: nie mieszajcie dwóch porządków: architektury monetarnej, która ma zaowocować wzrostem gospodarczym z rozłożeniem pożytków, który ten wzrost gospodarczy stworzy.Architektura monetarna to matematyka, z którego człowiek powinien być wyłączony jako najsłabsze ogniwo. Transfery socjalne to kwestie społecznych wyborów, którymi powinien dysponować Sejm.
Więcej na ten temat:
Architektura monetarna dla przedsiębiorców cześć 1
Architektura monetarna dla przedsiębiorców część 2
Chyba Milton Friedmam tego rozwiązania nam zazdrości: rozwiązujemy palący problem monetarny i równie palący problem społeczny za jednym zamachem.