Naród musi zrozumieć, że z tytułu inflacji i wzrostu PKB należy mu się i rekompensata i dywidenda. Zagospodarowaniem tej dywidendy powinien zająć się Sejm a nie jakiś przystojniaczek z Żoliborza pod potrzeby kampanii wyborczej.
Szambo jakie uprawia PiS-owska propaganda wybiło i tak jakby nikt go nie zauważył. Wiem, że w kraju katolickim cuda muszą się wydarzać i wiara w cuda jest czymś zrozumiałym, ale aby tak wszyscy dali się otumanić? Gdzie są naukowe autorytety, gdzie są dziennikarze śledczy.
Otóż tych 40 miliardów złotych, które mają PiS-owi zapewnić wieczne panowanie, nikt nie widział a każdy wierzy. Nie widzieli posłowie z komisji finansów publicznych, nie widzieli posłowie i senatorowie jak przegłosowywali budżet, nie widział prezydent gdy budżet podpisywał, nie widział NIK, nie widziała ABW.
Mamy zatem do czynienia z prawdziwym majstersztykiem, albo gigantycznym oszustwem. PiS-owska hagada twierdzi, że to efekt dobrych rządów. Do diabła, gdyby był to efekt dobrych rządów, to wiedzieliby o tym zarówno członkowie komisji finansów publicznych jak i posłowie, którzy podnieśli łapkę za budżetem. Niestety, ale te pieniądze byłyby podzielone tam gdzie dzielone być powinny czyli w Sejmie i na cuda nad urną grosza by nie było. Trzeba było je gdzieś ukryć.
Jedyną odpowiedzią na ten cud jaką możecie znaleźć w ustach pisowskiego Gebelsa, czyli Beaty Mazurek jest stwierdzenie, że PiS jest wiarygodny i zobowiązań dotrzymuje. Macie uznawać za prawdę to co do wierzenia podajemy.
Dlaczego to gigantyczne oszustwo się udało?
Odpowiedź jest niegrzeczna i brutalna. Polacy w swojej masie to naród ciemny i intelektualnie leniwy. Na próżno w notce Tu jest Polska, a tam stoi...PiS namawiałem czytelników aby przeczytali załącznik do ustawy budżetowej jakim są „Założenia polityki pieniężnej na rok 2019”.
Gdyby ta poselska swołocz, która parlamentarzystami siebie nazywa, zrozumiała to co jest tam napisane na 8-mej stronie, cytuję „..Gdyby wystąpiła taka konieczność,bank centralny może przeprowadzić następujące operacje strukturalne: emisję obligacji, zakup oraz sprzedaż papierów wartościowych na rynku wtórnym...” - Beata Mazurek musiałaby przymknąć swoją gębę.
Polacy, obudźcie się wreszcie. Narodowy Bank Polski zgodnie z prerogatywą zagwarantowana mu art. 227 Konstytucji RP, ma suwerenne prawo emisji pieniądza. Roczne potrzeby emisyjne, przy średnich parametrach gospodarczych (inflacji i wzrostu PKB) wynoszą około 40 mld zł.To taka kwota na którą Kaczyński (bo Morawiecki nic tu nie miał do powiedzenia) nakręcił kiełbasek wyborczych. Rząd zatem sięgnął do tego co od kilkunastu lat Rada Polityki Pieniężnej podsuwa mu w cytowanym dokumencie. Aby było jasne:
- „nastąpiła taka konieczność” - bo wybory trzeba wygrać, co w warunkach postępującej pisraelizacji Polski nie jest takie pewne
- operacje strukturalne: emisję obligacji, zakup oraz sprzedaż papierów wartościowych na rynku wtórnym… -taki manewr od strony prawnej zabezpieczają.
Kim zatem jest Kaczyński – cudotwórcą? Nie! - oszustem, który za brak korzystania z tej możliwości w poprzednich latach powinien być złapany, oskarżony, osadzony i zapieszczony przez swoje oddane pensjonarki od propagandy.
Dlaczego to piszę choć, w pewnym sensie, uznaję ten manewr jako krok w dobrym kierunku. Kaczyński jest dobrym politykiem i ekonomicznym wariatem, a ja nie chce wariantu wenezuelskiego. Hiperinflację już ćwiczyłem na swoim organizmie. Naród musi zrozumieć, że z tytułu inflacji i wzrostu PKB należy mu się i rekompensata i dywidenda. Zagospodarowaniem tej dywidendy powinien zająć się Sejm a nie jakiś przystojniaczek z Żoliborza pod potrzeby kampanii wyborczej.
Mam nadzieję, ze jutro też wstanie dzień...