Ci „na górze” to co innego – oni mają odpowiednie kwalifikacje, doświadczenie, ponoszą odpowiedzialność za kraj i przede wszystkim zostali wybrani po to, aby sprawować władzę. Natomiast szary obywatel i podejmowanie decyzji na szczeblu państwowym? Nijak się to ma do polskiej rzeczywistości. Dlatego perspektywa wdrożenia demokracji bezpośredniej wydaje się być czystą utopią.
Ale czy na pewno? W końcu coraz więcej obywateli postrzega wizję oddolnego kierowania państwem jako szansę dla Polski. Otóż w polityce jest jak w sporcie – nie ma rzeczy niemożliwych. Pamiętamy, że jeszcze w latach 70-tych zeszłego wieku prawie nikt w Polsce nie wierzył, że wyrwiemy się z okowów komunizmu. Komunistyczne rządy, z centralnym planowaniem i szarą codziennością miały trwać już na zawsze. Okazało się jednak, że zmiana systemu, a tym samym sposobu kierowania państwem, była możliwa i stała się faktem.
Jednak w Polsce istnieje nadal problem z pojmowaniem władzy. W powszechnym wyobrażeniu władza to grupa jednostek. Należą tu wybrańcy, celebryci, powołani do decydowania o naszym szczęściu lub… nieszczęściu. A tymczasem władza to nic innego jak proces dominacji jednych nad drugimi. Na tej samej zasadzie społeczeństwo polskie mogłoby – albo nawet powinno – być władzą, bo jest suwerenem.
Dlaczego więc mniejszość ma rządzić większością, a nie na odwrót?



W roku 2016 podczas ważnego spotkania inicjującego współpracę organizacji społeczno reformatorskich wśród których znalazł się między innymi Koreus, ustaliliśmy pewne propozycje wspólnych działań uwzględniające zdiagnozowane przyczyny problemów współpracy pomiedzy organizacjami i przyczyny rozpadu różnych koalicji, federacji, klubów i innych form współpracy między różnymi ugrupowaniami. Spotkanie które odbyło się 16 kwietnia 2016 roku stanowiło krok milowy w kierunku budowania nopwych zasad współpracy i współdziałania, więcej o tym w artykule